 |
|
 |
Pusia
No więc Pusia jest z nami od 13 kwietnia. Teraz
ma około 5 tygodni. Bardzo lubi swoją klatkę, choć traktuje ją wyłącznie
jako jadalnię i sypialnię, bo np. żeby się umyć, to już wychodzi
przed nią. Często chowa się za klatką,
czyli pod kaloryferem i tam sobie siedzi, myje się i czasem drzemie.
Puśka chyba najbardziej lubi kolby miodowe, a raczej tłuczenie się
nimi, bo nawet w nocy przez zamknięte drzwi (klatka stoi w przedpokoju
na noc) hałas jest wprost nie do zniesienia. Ona wprost uwielbia
zasuwać po mieszkaniu, przy czym jak tak gna, to tak fajnie tłucze
się łapkami o dywan i podłogę, że od
razu wiadomo, iż to Pusia biegnie :). Od ostatniej niedzieli, czyli
21 kwietnia od rana jej coś odbijało, co polegało na tym, że ledwo
ją położyłam w moim łóżku (była 6.47!!) zaczęła mnie lizać po nogach,
potem po rękach... To chyba z wdzięczności i miłości do mnie, ale
mówię Wam - to wspaniałe uczucie jak taki ciepły, szorstki języczek
jeˇdzi po tobie :). No i zostało jej to do dziś, co jest nawet dobrą
cechą, bo czasem wyliże, no i nie trzeba się już myć :).
|
Poza tym, gdy siedzi przed klatką i widzi, że
ktoś wychodzi z pokoju lub zbliża się w stronę drzwi zaraz za nim
biegnie. Łatwo ją tak zdeptać i chwała jej za to, że nie jest w
kolorze dywanu (czyli brązowa). Często biega za nogą, tak, że kilka
razy już ją przez przypadek trąciłam :). Ona naprawdę nie powinna
oglądać Małysza! Kiedyś siedziała sobie w połowie klatki i chciała
od razu wyskoczyć, a skończyło się to potłuczeniem łapek, na szczęście
nic poważnego. Ostatnio chciała też przeskoczyć z wersalki na tapczan,
przy czym odległość między nimi wynosi 50 cm!! Prawie doskoczyła,
ale zsunęła się łapkami i wylądowała na dywanie. Może by i wskoczyła,
gdyby nie fakt, że skakała z tapczanu, który jest niższy od wersalki
o 4 cm, co przy takim skoku ma ogromne znaczenie...
|
|

|
Co prawda jest z nią urwanie głowy, ale i
tak bym jej nie oddała za żadne skarby świata. Dobrze, że mebli
jeszcze nie je, choć ostatnio zżerała paprotki...
To na razie tyle, potem może coś jeszcze będzie....
:)
Pozdrawiam - Sabina :)

|
 |
Kolejne zdjęcia Pusi i
opowieść
Podobno króliki nie wydają żadnych
dˇwięków (poza fukaniem oczywiście). Tak właśnie do tej pory myślałam.
Ale jak się okazało jest to absolutna bzdura!!!! Może opiszę wszystko
po kolei:
Poszłam wczoraj (16.06.2002r)
wraz z Pusią i moją mamą na spacerek na pobliskie działki. Pusia
oczywiście pięknie zapięta w swoje różowe szeleczki, których nienawidzi
z całego serca, lecz gdy się z nią wyjdzie, całkowicie o nich
zapomina.
Teren jest tam tak ukształtowany,
że jest mały spadek w stronę potoku, nachylenie chyba nie wynosi
więcej niż 20%. My ja, moja mama i Pusia - poszłyśmy sobie na
górę, bo tam jest lepsze podłoże.
Już miałyśmy wracać, gdy mama
powiedziała, że Pusia nie po to wyszła, żeby była z powrotem cały
czas niesiona. Było to już prawie całkiem na dole, ale był jeszcze
przed nami około 15m kawałek trawki. No więc puściłam Pusię, a
ona pobiegła szybciutko po ścieżce, którą schodziłyśmy na górę.
No to ja za nią (nie miałam wyboru - była przecież w szelkach).
Gnała dość szybko, ale po chwili, gdy wybiegła już na górę, zatrzymała
się. Więc biorę ją na ręce i niosę z powrotem w to miejsce, z
którego "wystartowała". Puszczam ją jeszcze raz. Jak
się okazało, był to wielki błąd z mojej strony.
|
Pusia znowu pobiegła na górę, tym razem w szaleńczym
tempie. Myślałam, że tak jak przedtem - zaraz się zatrzyma. A gdzie
tam! Ona gna dalej! Ja też musiałam nieˇle przyspieszyć, więc na
pewno się jeszcze dodatkowo przestraszyła tupotu nóg, biegnących
za nią. Chciałam się zatrzymać, ale gdy stanęłam, Pusia z braku
możliwości, zamiast do przodu, gnała teraz w kółeczku! Linka naprężona
całkowicie, a Pusia jeszcze próbuje biec do przodu, co wyglądało
mniej więcej tak, jakby podskakiwała do góry i robiła salta. Tak
się potwornie zwierzątko szarpało...
No to biegnę za nią dalej, żeby tak skacząc
sobie czegoś nie zrobiła. Przy okazji wołam mamę, bo myślałam, ze
może podejdzie i złapie Pusię. Ale gdzie tam!
Ona sobie w zadowoleniu dalej zrywa mlecze... Ten kmój krzyk musiał
Pusie dodatkowo przestraszyć...
My z Pusią razem wywijamy jakieś kółeczka, ósemki,
zwroty...
. Ale zaraz łączka się kończy. Pusia widocznie
widziała, że dalej będzie dużo trudniej uciekać, bo tam chaszcze,
więc zaczęła piszczeć!! Pisk był tak potworny, jakbym co najmniej
jakiegoś ptaka rozrywała na kawałki. Myślałam, że Pusię jakoś pociągnęłam,
że ją coś boli, dlatego tak się wydziera. Ale gdzie tam!
|
|
 |
Ponieważ Pusia się zadarła, zatrzymuję się i
trzymając mocno smycz podchodzę do niej. A ona dalej krzyczy i to
tak potwornie, że w okolicznych blokach chyba słychać, wyrywa się
na dodatek okropnie, chcąc dalej uciekać. Biedne zwierzątko - nie
dość, że ścigane, to jeszcze nagle nie ma jak uciekać, bo jakiś
"potwór" je trzyma!!
Podchodzę bardzo blisko do Pusi, na razie podnoszę
ja tylko do góry, jeszcze nie tuląc i patrzę na nią. Widok prześmieszny
- mordka całkiem otwarta, a tam widać tylko dwa górne ząbki :).
No ale wtedy nie było mi do śmiechu, w dodatku ta mordka krzyczała!
Próbowałam ją nie wiem - jakoś zatkać, przymknąć, ale bez skutku.
Więc sadzam sobie Pusię na wysokości łokci . Z początku krzycz się
trochę ściszył, a gdy posadziłam ją sobie na ramieniu i wtuliłam
w siebie, całkiem zamilkł.
|
Gdy zaniosłam ja do mamy ona mówi, żeby Pusię
jeszcze na chwilkę puścić, tylko, żeby ja krótko trzymać, tzn. na
krótkiej lince :). Linka jak się okazało, rzeczywiście byłą krótka,
ponieważ Pusia jakimś cudem całkiem sobie ściągnęła szelki. Gdyby
to było podczas tej panicznej ucieczki, to wolę nie myśleć, co by
się stało. Prawdopodobnie miałabym po króliku.
Całe szczęście, że Pusia myśli, iż ja ją uratowałam,
a nie, że goniłam :)
|
|
Nowe zdjęcia
Pusi
powrót
do Uszatej Galerii

data powstania tej strony na Uszatej: 30.04.2002
data ostatniej modyfikacji: 19.03.2002
|
|
 |